Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda. (1895)

„Polskie środowisko techniczne przyczyniło się m. in. do założenia w 1895 r. Szkoły Mechaniczno-Technicznej H. Wawelberga i S. Rotwanda, która wykształciła liczne zastępy utalentowanej młodzieży” (Miąso Józef, 1979, s.43).

„W 1895 r. powstała Średnia Szkoła Mechaniczno-Techniczna M. Mittego, która następnie w latach 1906 – 1919 nosiła nazwę Szkoły Mechaniczno-Technicznej H. Wawelberga i S. Rotwanda, gdy wykłady odbywały się już w języku polskim. W 1919 nastąpiło upaństwowienie szkoły i zmiana nazwy na Państwowa Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda. W roku 1925 w szkole zostały wyodrębnione dwa wydziały – Mechaniczny i Elektryczny. Absolwenci wydziału mechanicznego otrzymywali tytuł technologa-mechanika. Od 1929 roku szkoła nosiła nazwę Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i elektrotechniki im. H. Wawelberga i S. Rotwanda, gdy wykłady odbywały się już w języku polskim.

W latach 1930-34 przy ul. Św. Andrzeja Boboli 14 został wybudowany budynek Szkoły, w którym zlokalizowano warsztaty szkolne (obecnie Gmach Stary Technologiczny PW, ul. Narbutta 86)” (50 lat Wydziału …, 2001, s.27). Kierownikiem warsztatów od 1919 r. zostaje prof. Ludwik Uzarowicz. Jej absolwentami byli m.in. inż. Seweryn Chajtman i inż. Zygmunt Zbichorski, późniejsi profesorowie PW Jak wszystkie uczelnie wyższe na jesieni 1939 na początku okupacji hitlerowskiej zawiesiła działalność.(Popończyk T, 2017).

Jak wspomina później prof. Maciej Bernhardt: „W końcu lata 1940 roku szkoła samochodowo-lotnicza, mieszcząca się na końcu ulicy Narbutta, otrzymała zezwolenie na rozpoczęcie nauki dla kandydatów, którzy mają ukończone gimnazjum (małą maturę). Nazywała się teraz Zawodową Szkołą Techniczną (Technische Fachschule). (…)Wykładali w niej znakomici nauczyciele: częściowo ze wspomnianej szkoły zawodowej, cieszącej się przed wojną doskonałą opinią, częściowo ze szkoły Wawelberga i Rotwanda. Poziom nauczania był wysoki i rzeczywiście można było wiele się nauczyć, jeżeli miało się czas i warunki do nauki. Tym bardziej jeszcze, że ocalałe warsztaty szkolne były doskonale wyposażone. Mieliśmy przez sześć dni w tygodniu po osiem godzin zajęć, w tym sporo zajęć praktycznych w warsztatach. Wymagania były duże, zadawano sporo „do domu”, częste były klasówki i często wyrywano nas do tablicy. System nauczania był taki jak w szkołach średnich. Legitymacja szkolna w pewnym stopniu chroniła podczas mniej poważnych łapanek, a dość skutecznie – przed wywiezieniem do Niemiec „na roboty”. Zawdzięczam tej szkole bardzo wiele. Zdobyłem tam naprawdę solidne podstawy techniki, które przydały mi się podczas późniejszych studiów na Politechnice, a także w pracy zawodowej. W drugim roku nauki w szkole technicznej zajęcia odbywały się w starym budynku Szkoły Wawelberga i Rotwanda przy ulicy Mokotowskiej (między Placem Zbawiciela i Polną).(…). Niemal wszyscy nasi wykładowcy wywodzili się z tej szkoły. Większość wykładowców realizowała z całym spokojem kurs przedwojennej szkoły Wawelberga, nie zwracając zupełnie uwagi na to, że szkoła była dwu - a nie trzyletnia i że przyszliśmy do niej po małej, a nie dużej maturze. Naukę w naszej szkole kończył trwający dwa dni egzamin klauzurowy, przeniesiony żywcem ze szkoły Wawelberga. Dziś ta forma egzaminowania jest całkowicie zapomniana, warto, więc może ją przypomnieć. Pierwszego dnia każdy ze zdających otrzymał zadanie egzaminacyjne. Z reguły była to konstrukcja jakiegoś przyrządu lub specjalnego uchwytu potrzebnego do obróbki części, której rysunek wraz z danymi obrabiarek, na których miała być ona wykonywana, otrzymaliśmy wraz z zadaniem (oczywiście innym dla każdego zdającego). Egzamin trwał8 godzin i wolno było korzystać ze wszelkich możliwych książek, poradników itp. z wyjątkiem „pomocy sąsiedzkiej”. Jeden z naszych profesorów życzliwie uprzedzał, że na egzamin klauzurowy można przynieść na plecach całą bibliotekę, a i tak tematy będą takie, że trzeba będzie nad nimi dobrze popracować. W rzeczywistości tematy nie były „złośliwe”, ale wszystkie pracochłonne. Drugiego dnia odbywał się egzamin ustny obejmujący obronę projektu wykonanego dnia poprzedniego, a także pytania z całego materiału przerabianego w szkole. Równolegle działały trzy grupy egzaminacyjne po 3-4 wykładowców. Przed jedną z dwóch broniło się swego projektu, trzecia – znając już wyniki obrony projektu – zadawała pytania ogólne. Jeżeli wyniki obrony były dobre, komisja pytająca dawała 2-3 pytania, najczęściej typu „na inteligencję”. Jeżeli wynik obrony był słaby, lub z inteligencją było kiepsko, zaczynało się „maglowanie”. W sumie drugiego dnia egzamin dla każdego ze zdających trwał 30 do 45 minut. Rozdanie dyplomów, stwierdzających, że mamy prawo używać dumnego tytułu technika budowy maszyn, odbyło się bez wielkich uroczystości. Dyrekcja szkoły wiedziała (okupacja…), że im ciszej i skromniej to się odbędzie, tym dla nas bezpieczniej. (…)” (Bernhardt …, 2017, [online]). 

Po wojnie w roku 1945 Szkoła Wawelberga wznowiła swoją działalność. W 1951 włączona została do Politechniki Warszawskiej. W czasie pięćdziesięciu lat swego istnienia szkoła wypuściła prawie 5 tysięcy absolwentów, którzy wywarli znaczący wpływ na rozwój gospodarczy zarówno Polski międzywojennej, jak i powojennej. (Popończyk T, 2017).